"Housing First" w Warszawie - luka jest w systemie, nie w człowieku

W czerwcu 2013 roku Misja złożyła Miastu Stołecznemu Warszawa propozycję współpracy nad wdrożeniem pilotażowego projektu mieszkaniowego opartego o ideę „Najpierw mieszkanie”. Propozycję złożyliśmy w konkursie na wspólne przygotowanie i realizację projektów współfinansowanych ze środków UE. „Housing First” (w dosłownym tłumaczeniu „Najpierw mieszkanie”) to specjalistyczna usługa w systemie pomocy ludziom w sytuacji bezdomności adresowana do ludzi w szczególnej i ściśle określonej sytuacji życiowej i mieszkaniowej, wymyślona w Nowym Jorku na początku lat 90 poprzedniego wieku, z powodzeniem upowszechniona w Stanach Zjednoczonych i Europie (zachodniej).

Istotą usługi jest założenie/przekonanie, że niektórzy ludzie skrajnie wykluczeni ze społeczeństwa mogą podjąć pracę/terapię, która w efekcie doprowadzi ich do samodzielności życiowej i mieszkaniowej jedynie wtedy, gdy uzyskają poczucie bezpieczeństwa mieszkaniowego. Najpierw trzeba zapewnić im mieszkanie pokrywając jego koszty oraz dostęp do wszechstronnego specjalistycznego wsparcia czyli warunki do samodzielnej i uwewnętrznionej przez podopiecznego pracy nad samodzielnością. Jedynie taka praca prowadzi do faktycznej i trwałej samowystarczalności mieszkaniowej. Usługę wymyślił psycholog kliniczny z Nowego Jorku, Sam Tsemberis, który wychodząc z pracy codziennie spotykał na ulicach w kartonach przy śmietnikach swoich pacjentów, na zmianę wypisywanych i przyjmowanych do szpitala. Dokładniejsza analiza ich sytuacji życiowej pokazała, że podobnie jak w przypadku szpitali regularnie są oni przyjmowani i wypisywani z noclegowni, schronisk oraz mieszkań wspieranych, trafiają także do aresztów i szpitalnych oddziałów ratunkowych. Korzystanie z tych form pomocy nie przynosiło żadnych zmian w ich życiu, a kosztowało system całkiem sporo. Sam Tsemberis postanowił zastosować inne podejście: zapytał pacjentów, mieszkańców przestrzeni publicznej czego potrzebują. Wielu wskazało na mieszkania. Zorganizowano je. Mieszkańcy potrzebowali pomocy terapeutów, pracowników socjalnych i innych specjalistów. Zorganizowano ją w formie środowiskowych zespołów. Po dwóch latach około 80% mieszkańców samodzielnie utrzymywało lokale, stało się aktywnymi członkami sąsiedztwa i społeczności lokalnej, wróciło do społeczeństwa. Okazało się, że obiektywnie wysokie koszty programu (zapewnienie mieszkań oraz zespołu specjalistów) były wciąż niższe niż koszty przebywania pacjentów/podopiecznych o tym samym profilu w przestrzeni publicznej korzystających z tradycyjnego systemu. Efekty były nieporównywalne! Podobne sukcesy osiągały programy HF w innych miastach w USA, a także w miastach europejskich objętych ewaluacją w ramach programu eksperymentalnego Housing First Europe finansowanego przez Komisję Europejską w latach 2012-2013.

Faktem jest, iż realizacja HF w wielu środowiskach w szczególności zajmujących się wspieraniem ludzi w sytuacji bezdomności w sposób tradycyjny tzw. „drabinkowy” gdzie formy pomocy ułożone są hierarchicznie (noclegownie, schroniska, mieszkania treningowe, program wychodzenia z bezdomności zakończony nagrodą w postaci mieszkania socjalnego) a korzystanie z nich wymaga swoistego „awansowania” klientów w realizacji programów wychodzenia z bezdomności opartych o spisane warunki współpracy z pracownikiem socjalnym, wymaga gruntownej zmiany paradygmatu pomagania. W HF liderem planu pomocy jest klient, za którego potrzebami i decyzjami podąża zespół wspierający. Klienta jak najbardziej można i trzeba motywować do racjonalnych decyzji przynoszących poprawę w jego życiu, jednak nie można tego robić uzależniając formę czy zakres pomocy od tej decyzji np. „nie pij, bo jeśli zapijesz to usuniemy cię z programu i stracisz mieszkanie”. Stosuje się podejście redukcji szkód. Pomoc w postaci mieszkania i dostępu do wsparcia specjalistycznego zespołu musi być stała i niezależna od postępów klienta w terapii. Klient musi mieć poczucie mieszkaniowej stabilności a warunki zamieszkiwania nie mogą różnić się o tych, których wymaga się od „normalnych” mieszkańców min. zachowanie porządku i ciszy nocnej. Mieszkanie uznaje się za podstawowe prawo człowieka (zgodnie z Europejską Kartą Praw Podstawowych), przed którego realizacją nie można wzbraniać się, uznając klientów za nie zasługujących czy nie-gotowych do mieszkania z powodu nieukończenia terapii różnego rodzaju, programów wychodzenia z bezdomności, reintegracji zawodowej i innych. Mieszkanie musi być pierwsze. Nie oznacza to wcale, że mieszkanie trzeba zapewnić każdej osobie bezdomnej – tylko tym, które go potrzebują i bez niego nie dadzą rady poprawić swojej sytuacji.

W Polsce „Housing First” przywoływane jako usługa w systemie pomocy ludziom bezdomnym brzmi nieziemsko i jest odbierane jako pomysł iście kosmiczny. Dlaczego bezdomni, zwłaszcza ci którzy odrzucają pomoc noclegowni i schronisk, marnują ją odchodząc z placówek bez pożegnania, nie stosują się do regulaminu, nie utrzymują abstynencji, nie współpracują z pracownikiem socjalnym, jednym słowem „wybierają” życie na ulicy, na działkach w pustostanach mieliby „dostać” mieszkania? Są inni ludzie, którzy zasługują bardziej np. rodziny wielodzietne, samotne matki, grzeczni wychowankowie pieczy zastępczej, czekający w kolejkach, płacący podatki. Kropka.

Odpowiedź zaczyna się od chłodnej kalkulacji ekonomicznej: długotrwałe bytowanie bez mieszkania jest bardziej kosztowne niż zorganizowana pomoc mieszkaniowa ze wsparciem dostosowanym do profilu potrzeb mieszkańca. Doba w areszcie śledczym lub w zakładzie karnym kosztuje średnio 81 PLN, doba w warszawskim schronisku specjalistycznym 34 PLN, noclegowni 8,20, mieszkaniu treningowym 28 PLN. Z obserwacji KMPS wynika, iż wśród długotrwale bezdomnych klientów streetworkerów znajduje się grupa ludzi, która mieszkanie w przestrzeni publicznej regularnie przeplata z noclegownią, schroniskiem, szpitalem, aresztem i oczywiście izbą wytrzeźwień. Załóżmy, że przykładowa osoba mieszka cztery miesiące w schronisku specjalistycznym (120 x 34PLN), trzy miesiące w noclegowni (60 x 8,20), dwa tygodnie w areszcie (14 x 81PLN), cztery razy w izbie wytrzeźwień (4 x 250PLN) i cztery razy w szpitalu (4 x doba na sorze). Ponadto mieszkając na działkach jest odwiedzana przez policję i straż miejską (zimą kilka razy w tygodniu czasem codziennie z zupą), karetkę pogotowia (kilka razy w roku), streetworkera oraz pracownika socjalnego z OPS. Ponieważ nie płaci za izbę wytrzeźwień prowadzone jest wobec niej postępowanie sądowe. Koszty, które można wyliczyć są równe blisko 7 tysięcy PLN rocznie. Policzenie pozostałych jest na razie niemożliwe (instytucje nie posiadają takich danych w wymiarze indywidualnym), spokojnie można je jednak szacować na drugie tyle jeśli nie więcej, w szczególności koszty leczenia szpitalnego, regularne przyjazdy policji, przyjazdy karetki pogotowia. Oznacza to, że bardzo przybliżony i prawdopodobnie zaniżony koszt rocznego przebywania jednej osoby w przestrzeni publicznej w Warszawie to około 15 tysięcy PLN. Jest to koszt równy wynajęciu jednej kawalerki w spokojnej dzielnicy poza centrum w dobrym zdrowym sąsiedztwie.

Poza kalkulacją ekonomiczną z badań na świecie płyną silne argumenty na rzecz efektywności tej usługi w trwałym wyprowadzaniu z bezdomności ludzi o najgłębszych potrzebach i najtrudniejszej sytuacji życiowej/mieszkaniowej, najtrudniejszym profilu. Ewaluacje amerykańskie prowadzone na kontrolowanych próbach losowych wskazują na 80% skuteczność HF w porównaniu z grupa kontrolną (warto uzupełnić, że w USA grupa kontrolną są mieszkańcy mieszkań wspieranych/treningowych a nie schronisk i noclegowni, zatem i ta forma pomocy u nas uznawana za zaawansowaną jest nieefektywna w przypadku ludzi o określonym profilu). Ewaluacje programów europejskich w ramach Housing First Europe wykazują wskaźnik utrzymania mieszkań („housing retention rate”) na poziomie od 75% do 98%.

Ostatni, choć tak naprawdę pierwszy i wystarczający zdaniem KMPS argument na rzecz realizacji HF w Warszawie to prawa człowieka i zobowiązanie państwa do uznania godności ludzkiej za wartość wymagającą bezwzględnej ochrony. Długotrwałe „mieszkanie” na ulicach, parkowych ławkach, na działkach i w pustostanach, bycie zdanym na łaskę i niełaskę służb pomocowych różnego rodzaju spycha człowieka w stan skrajnego wykluczenia, upodlenia, poczucia niższości, marności swojego losu, beznadziei. Nie ma szans na godność. Jak powiedział Volker Bush-Geertsema, koordynator przywoływanego wcześniej projektu Housing First Europe na konferencji podsumowującej „wartości, dla których wprowadzane jest HF są te same, dla których zmienia się współcześnie wszystkie programy pomocy adresowane do innych grup np. osób starszych, wychowanków pieczy zastępczej, migrantów, uchodźców, członków cywilizowanych społeczeństw - liczy się osoba”.

W przekonaniu KMPS nie można usprawiedliwiać nieefektywności pomocy „wyborami” jej adresatów. Pomoc jest prawdopodobnie nieefektywna, ponieważ nie jest dostosowana do ich potrzeb. To pomoc jest wadliwa a nie adresat. Wśród podopiecznych naszych streetworkerów także wśród czasowych mieszkańców Pensjonatu Socjalnego św. Łazarz spotykamy osoby, dla których w naszym przekonaniu Housing First jest jedyną alternatywą. Widzimy, że w schronisku nie jesteśmy w stanie im pomóc, mimo angażowania w to wszystkich naszych kompetencji i dostępnych środków. Nasza pomoc jest wadliwa – przyznajemy to i chcemy to zmienić we współpracy z warszawskim samorządem.